So many layers of not me.

/ fot. Karolina Pląska

Zbieram z dzielni ogłoszenia “kupię mieszkanie w tej okolicy” i przyklejam je na lodówkę. Chcę pamiętać, że ktoś chciałby mieć takie życie jak ja, chociaż kawałek tego życia. Otodom to fajna sprawa. Pozwala ci wyobrazić sobie życie, jakiego nigdy nie będziesz mieć i obejrzeć wszystkie penthouse’y, apartamenty i premium wille tego miasta. A przecież to miasto to dla ciebie zimne kamienice, 850 zł kaucji, czekanie na przystanku pod Bagatelą, zawsze ze skręconymi od wilgoci włosami i zawsze bez parasolki, wyblakłe na słońcu graffiti na Mogilskim, zrobione na MDMA. 

So many layers of not me

Po co te złote mieszkania, kto je kupuje, kto w nich mieszka? Zawsze dziwią mnie ci ludzie, którzy kupują nieruchomości za gotówkę. Co to w ogóle znaczy? Oni przychodzą do agenta nieruchomości z walizką pieniędzy i potem wszyscy zasiadają razem do wspólnego liczenia? Ślinią opuszki, żeby Jagiełło szybciej przelatywał im przez palce? Pół miliona, milion, półtora milion. I jest – ładny, zgrabny penthouse. Ale jest pandemia, więc może nie śliną. Może liczą dłużej i niecierpliwią się bardziej, bo chcą już klucz do tego złotego apartamentu nad Wisłą, z którego widać Tatry, podłoga jest podgrzewana, a światło wygasza się na dźwięk oddechu. Ciekawe, jak to jest kupić mieszkanie za gotówkę? To chyba trwa milion razy krócej niż stawianie hipoteki i ciułanie tych 20% wkładu własnego na kawalerkę na Kolejowej. I nawet jak zawiesisz tam potem ładne zasłony z H&M Home i nawet jak polecisz z ładnym lofi z głośnika, to nazwa ulicy nie da Ci zapomnieć, że co godzinę za oknem, niczym diabeł tasmański przez pustynię, przelatuje ci pospieszny do Katowic.

So many layers of not me

Ja i tak najlepiej wspominam te wynajęte pokoje w kamienicach przy alei. Pokoje które były wyższe niż dłuższe i trzeba było dokupić drabinę, żeby móc skutecznie zarządzić przestrzenią. I te wszystkie fotele ze śmietnika, w barokowych tapicerkach, poprzepalane fajkami i zapadnięte do ziemi, z których nie trzeba się było tłumaczyć. Mieszkania w których istniała niewypowiedziana i nie zawieszona na lodówce zasada, że możesz nanieść tyle mebli, ile tylko jest na śmietniku trzy piętra pod tobą. Gentlemen’s agreement. I te huśtawki z opon, których, koniec końców, nigdy nie udało się zawiesić, bo każde lato było za krótkie. W cenie najmu był za to kot współlokatorki i resztki ciepłego makaronu w garnku. Łazienka nagrzana zimą, z parą wodną na lustrze zamiast twojego odbicia. I nigdy nie było wiadomo, co to za biały pyłek na szafce nad zlewem, bo to nie był puder do twarzy. Każdy wieczór mógł być fazą, każda chwila tą jedyną. To były miesiące możliwości.

So many layers of not me

Dobrze wspominam te strychy, pawlacze i skrytki na miotły. Wszystkie miejsca, w których można się było schować i nie być. Przez chwilę, przez godzinę, dwa wieczory, przez lata. Uczyliśmy się kręcić lolki, przesuszać i przelewać kwiaty, kupować ostropest, łamać sobie na nim zęby i udawać, że to taki lifestyle. Jeść Gerbery po szczękościsku i wchodzić do ZetPeTeka z listy, nigdy na bilet. Zaczynać na afterze, kończyć na beforze i chodzić tylko tymi ulicami, gdzie latarnie zapalały się diamentem. Mój psychiatra kazał mi pisać, ale idę o zakład, że nigdy nie przeczytał ze mnie więcej niż kartę pacjenta.

So many layers of not me

Ile masz na sobie warstw, które są not you? Nawet teraz, w domu, na pandemii, na kanapie, a na Instagramie? Powiększone usta? Przedłużone włosy? Microblading na brwiach, permanentny kontur wokół ust? Toner na włosach, handpoke na palcach, żele na paznokciach, Swarovski na kciuku? Wybielone zęby, dodziarane piegi. Jak bardzo szykujesz się i czekasz na wiosnę, na zelżenie obostrzeń, na koniec pandemii? Żeby pokazać światu (czyli tymi kilkorgu, kilkunastu ludziom) nową wersję siebie? The upgraded you. Ty, wersja 10:0. To będziesz jeszcze ty? Zamknięta w ciasnych terminach między dopigmentowaniem piegów a przedłużeniem włosów i płytki paznokcia, skróceniem odrostu, a wydłużeniem linii żuchwy, zbotoksowaniem czoła i lwiej zmarszczki. Cała ty, cała perfekt. A będzie warto?

Możecie mnie wyklikać tu:

42 myśli na temat “So many layers of not me.

  1. CyfrowoAnalogowy

    Z przeglądaniem najbardziej prestiżowych ofert na Otodomie (na które zapewne nigdy nie będzie nas stać) jest podobnie jak z śledzeniem życia celebrytów wszelakiej maści – nie trzeba ich nawet specjalnie śledzić bo nawet nieproszone wyskakują z lodówki. Idealne pod każdym względem lecz trudne do udomowienia i nadania im ciepła, które tworzy się przez lata, a ugruntowuje je niedoskonałość i prowizoryczność, do której tak łatwo się przyzwyczaimy, a po pewnym czasie zaczynamy „ją” lubić.

    Nawet uśmiech możemy ubrać gdy jest nam to potrzebne – dzisiaj uśmiech numer trzy, a jutro może uśmiech numer dwa bo będzie bardziej pasował do sytuacji. No chyba, że uśmiech permanentny – ludzie lubią uśmiechniętych ludzi.

    Chcemy się ciągle zmieniać bo wady nas denerwują – Czy rzeczywiście denerwują nas aż tak bardzo czy też może wydaje nam się, że zwracają na nie inni, a tym samym to nas właśnie denerwuje?

    Pawlacz, skrytka, pudło na szafie – zbędnych rzeczy wiele lecz zbędnych fizycznie, a myśli, które ów rzeczy przywołują już zbędnym nazwać nie możemy. Chcemy pamiętać i aby coś nam myśli potrafiło ożywić.

    Polubienie

  2. Zillka

    Fajnie się czytało, lubię twoje teksty, chociaż są mi totalnie obce kulturowo. Może stąd mi się ta orientalność tak podoba? Mam wrażenie, że ominęłam w życiu szerokim łukiem ścieżkę, która mi się bardzo nie podoba :D Końcówka mocna, fajnie to się nagromadzało, nie wiem czemu, ale od razu kawałek pro8l3m 2040 mi się w głowie odpalił, bo te wszystkie zabiegi jak z cyberpunka :D I wątpię, aby można było kupić mieszkanie za gotówkę, ale może można – nie znam się to się wypowiem – bądź co bądź, jak kupowaliśmy auto, to nawet nie mogliśmy papierowo wpłaty własnej, trzeba było z konta. Trzymaj się ciepło, super fota!
    PS: Pod kolejnym tekstem domagam się foci z kitku, mam ostatnio niedobór kotów w internetach :3

    Polubienie

  3. darjusz

    Kraków, który mi się nie zdarzył. Chwilę był jak świat równoległy, jak druga szyna torów. Przez chwilę zdawało się, że można przeskakiwać z jednej na drugą. Równoległość była jednak iluzją i tamten Kraków szybko oddalił się. Dzisiaj, czytając o twoim Krakowie, mam wrażenie, jakbym otworzył ”Grę w klasy” na stronie, która do tej pory była sklejona z inną.

    Polubienie

  4. ultra

    Szukałam w różnych instytucjach pomocy przy szukaniu mieszkania za całe 10 tysi. Trzeba uważać, bo raz pokazali mieszkanie w hotelu. Ale nikt o tym nie wspomniał. Innym razem chcieli sprzedać mieszkanie ze współwłasnością i dopiero dzień przed transakcją przypomniano sobie o tym. Cały rok zwodzenia i pokazywania mieszkań, o których chciałoby się od razu zapomnieć, bo np. przy słupach wysokiego napięcia z jednej, a cmentarzem z drugiej strony. Teraz byłabym mądrzejsza, żadnych pośredników.
    Serdeczności

    Polubienie

  5. optymista13

    Nigdy nie zdarzyło mi się mieszkać w wynajmowanym, więc nie wiem, jakie to uczucie. To obecne w którym żyję, zostało wykupione na własność, dzięki decyzjom rządowym. Nie mam prawa narzekać!

    Polubienie

  6. Agnieszka

    Kocham Twe teksty zawsze❤️ Ciebie tylko od czasu do czasu. Najbardziej chyba za koty, dopiero potem za tę „odrobinę inteligencji” i masę uczuć. Zb

    Polubienie

  7. Bet

    To piegi też są teraz sztuczne? Och, jak się cieszę, że wzrastałam bez tych sztucznych ulepszaczy. Na rzęsy i brwi olej rycynowy. na twarz maseczka z drożdży a paznokcie pilniczkiem. Wszystko bez terminów!
    Też się często zastanawiam kto kupuje te „złote domy” – bo przecież nabywcy są!

    Polubienie

  8. kasja

    Kwestia techniczna „za gotówkę”, ale nie, że odkurzacz z oelix za dwie stówki, tylko kawał (nawet mały) nieruchomości za setki tysięcy też mnie intryguje i też obstawiam, że przynoszą je w walizkach, no, może w plecaku turystycznym dla niepoznaki.

    Polubione przez 1 osoba

      1. wujek Zdzisiek

        ja żem se tak kupił kwadrat, ciułałżem, ciułał i wyciułał, trzeba było pójść do pośrednika z czekiem bankierskim w zębach, potem do banku, oddać im ten świstek, szask prask i klucze (czy tam karta teraz) w kieszeni

        polecam ciułanie i skąpstwo (nie mylić z chciwością) jako sposób na życie

        Polubienie

      2. kasja

        dzięki za wyjaśnienie. niedawno czytałam, że pałac w Piekarach, został sprzedany za gotówkę i nabywca przyniósł tę forsę w plecaku, dosłownie. ale to były lata 90 -te :)

        Polubienie

  9. Kasia Zajkowska

    Ostatnio non stop siedzę na Otodom (bo szukam) i robię screeny co lepszym ogłoszeniom. Widziałam np. kawalerkę w Warszawie, jakieś 20 m….za 16 000 za metr! Ale kto by się czepiał, była full wypas. Penthousy to chodzą po 2,5 miliona ;)
    Strasznie mnie rozwalają te opisy:nowa inwestycja w prestiżowej okolicy, dużo zieleni, parki, szkoły etc…a tak serio to będzie kolejne blokowisko, gdzie ludzie będa żyli na kupie i zaglądali sobie w okna.
    A jeśli chodzi o ostatni akapit: no layers, siedzę właśnie w szlafroku na home office, a po pandemii nie chcę już nigdy żyć tak, jak wypada, łącznie z przymusowym noszeniem stanika. Dresy forever!

    Ps. Nie wiem, skąd mam Cię w śledzonych blogach, ale naprawdę świetnie piszesz! Pozdrawiam z prestiżowej kamienicy na Salwatorze :D

    Polubione przez 2 ludzi

    1. 𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊

      Kasia, mam to samo! To ze stanikiem. Ja zawsze chodziłam w staniku, po prostu wierzyłam, że tak mi jest wygodniej — okazało się, że nie jest :DD I tak samo planuję już nie wracać do noszenia go ani w domu ani poza :DD Szukanie mieszkania to może być niezła jazda. Ludzie od marketingu serio sobie głowy łamią nad tymi opisami. Opisy są jak domku Ani z Zielonego Wzgórza, a, tak jak piszesz, to jedno kolejne. blokowisko i to dość gęste :PP Powodzenia z szukaniem! Trzymam kciuki!

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.