Primark i Wyspy Kanaryjskie.

ee

Sylwester w Londynie, ale w sumie tylko fajerwerki na London Square, bo nic więcej nie zdążyli ogarnąć. Apartament koło Piccadily Mall za pieniądze z funduszu relokacyjnego. Telewizor i głośniki też z funduszu, a reszta została na Huntery na Gwiazdkę, bo prezent poniżej pięciu stów to tylko kiedy są pokłóceni.

Wyspy Kanaryjskie na wiosnę już zabukowane. All inclusive, bo po co się męczyć. Lato jeszcze nie postanowione. Ale zanim co, trzeba będzie najpierw uzupełnić szafę o letnią kolekcję z Zary, żeby móc się gdzieś wybierać. Kapelusz słomkowy z opadającym rondem i kostium kąpielowy w tygrysy będą już przecież passé. Pewnych rzeczy się nie robi, a na zdjęciach na Instagramie trzeba wyglądać lepiej niż siostra.

Pierwsza rzecz po przylocie do Londynu, to nie British Museum, tylko Primark. Kiedy wraca do Polski, pięć dni później, zna go od ściany do ściany. Kupione ciuchy nie mieszczą się w bagażu, trzeba dokupić nadbagaż, ale przy takim chłopaku to grosze, a reszta dla niej. Będzie na końcówki przecen w Galerii Krakowskiej. Buty z Mango co prawda w Anglii zakrawają o obciach, ale kto musi wiedzieć. Tymczasem reszta ciuchów z Primarku idzie drogą morską. Oby przyszły zanim się zdefasonują i trzeba będzie opychać po Allegro albo rozdawać koleżankom na urodziny.

Nie ważne jak późno kładzie się spać, zawsze śni jej się american dream, prestiż, pieniądze i sukces. Teraz kilkanaście weekendów w roku budzi się w wodnym łóżku, za oknem London Eye i ogólnie to pieniędzy jak piasku na plaży. Nie ważne czy od poniedziałku do czwartku on w biurze odwija ołówkową spódnicę Irlandki z Glasgow i przesuwa na bok jej koronkowe stringi, żeby było szybciej. Koniec końców, to ona się do niego wprowadzi z Krakowa.

Póki co wsiada do samolotu do Polski z depresją, że tu tyle ludzi tak dużo kupuje i że chodzą po ulicach jakby wyszli z Lookbooka. Wysiada w Krakowie. Kamień z serca. Nikt nie ma takiej torebki jak ona, rękawiczek w renifery, a nauszniki zbierają wszystkie spojrzenia z autobusu Kraków Balice. Słodkie powroty. I nawet smog nie gryzie w oczy.

Coraz więcej młodych ludzi woli mieć niż być, a na przecenach w krakowskich galeriach można nie zmieścić się do sklepu.

strzalkos

​Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na zimę i na Facebooka. Much love!

14 myśli na temat “Primark i Wyspy Kanaryjskie.

  1. korpotata

    Mam „przyjemność” mieszkania w okolicy, gdzie 3/4 ludzi żyje tym właśnie snem, snem o konsumpcji, gdzie lepszy jest ten, kto ma bardziej markowe ciuchy i droższy samochód.. gdzie ludzie potrafią zrezygnować z prywatnego przedszkola dla dziecka, aby kupić sobie nowy drogi ciuch….. czyż to nie piękne, takie życie na pokaz, niby drogie, a nie do końca? Bardzo fajny tekst i na czasie.

    Polubienie

  2. haziaj

    Dobry wpis a nawet bardzo dobry. Wszyscy o tym wiedzą ale niewielu zdaje sobie z tego sprawę… Fakt jest taki, że im więcej mam tym więcej chcę mieć coraz bardziej się zapętlając i gromadząc mamonę nie mając czasu na życie..

    Polubienie

      1. haziaj

        Fakt, człowiek uzależnia się od wszystkiego – najczęściej od rzeczy, które prowadzą do autodestrukcji fizycznej lub psychicznej, a najczęściej pierwsza wynika z drugiej. Problem w tym tylko czy mając tak wiele rzeczy – mamy tak wiele spokoju jak nam się wydaje…?

        Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.