Pokazówka z designu. Targowisko próżności.

Koniec czerwca, a z nieba leje się nie żar, a deszcz. Mimo to uczestnicy targów bieżą do Forum Przestrzenie gromadnie jak pasterze do Betlejem. Podobnie jak pasterze, w znacznej części przybywają w kapeluszach. Chociaż słońca nie ma. Kapelusze głównie słomkowe, o średnicy koła do roweru. Żeby było widać z daleka. Żeby fotografowie mieli w kogo celowali obiektywami. Żeby było co wrzucić na Fejsbuka. 

Targi designu. Ot, sobotni kaprys miasta Krakowa. Chociaż targi to za dużo powiedziane. Bo nie stać mnie na połowę produktów oferowanych na stoiskach.

A z nizin społecznych się nie wywodzę. A i pracę mam. Więc to bardziej pokazówka niż targ. Mydło i powidło. Rowery w cenach używanych samochodów. Wielkości traktorów. Bluzy w cenie sukien ślubnych. Torby płócienne. Takie co to kupisz w osiedlowym łachmaniaku za złotówkę, ewentualnie w Bershce czy H&Mie na promocji po 5 zł, tutaj kosztują 70 zł. Pytam raz jeszcze. I nadstawiam ucha. Naiwnie liczę, że może jednak 7 a nie 70 polskich złotych. Ale co jak co, słuch mam dobry. 70 PLN jak ciął.

Nie dość, że mogę naoglądać się do woli tych bezcennych kosztowności, to jeszcze jest mi dane siąść na najdroższym taborecie w województwie małopolskim. Kosztuje 500 PLN. A kawałki drewna, które wchodzą w jego skład, nie są ze sobą ani sklejone, ani przybite, tylko ściśnięte grubym sznurem. Majstersztyk za 5 stówek. I na tym sznurze się siedzi. Trochę na sznurze, trochę w powietrzu. Ja siadam nawet po turecku. Zaliczam najbardziej ekskluzywny turecki siad w moim 26-letnim życiu. Gość od taboretu jest tak usłużny, oferując mi możliwość odprężenia moich czterech liter na bezcennym sznurkowcu, że schodząc, boję się nie na żarty, że zaśpiewa mi niebagatelną sumkę za samo przetestowanie funkcji siedzenia. Nie śpiewa. A nawet daje wizytówkę. Muszę wyglądać na grubą rybę. Plecak z Primarku robi swoje.

W kącie, wciśniętą gdzieś między awangardowe obrazy na ścianę, a biżuterię z muliny udaje mi się wypatrzeć Aretę. Stoi nad swoim stanowiskiem z wibratorami i masturbatorami jak kat nad dobrą duszą. Wibratory wyglądają jak penisy poodcinane batmanom. Czarne i połyskliwe. Ceny oscylują wokół 700 – 800 zł. Nóż się w kieszeni otwiera, że tak przydatne i rozwojowe sprzęty są tak drogie i niedostępne. Kryzys. Bieda w polskim społeczeństwie, że aż piszczy. Próbujemy z Aretą opchnąć co się da. Choćby poczciwe kulki Gejszy za 70 zł. Pada nawet pomysł, że do każdego zakupu pokażemy cycki. Obie. Ale nikt nie kusi się na bonusowy striptiz. A szkoda, bo byłoby na co popatrzeć. Purytanie skąpidusze tracą więc piersiowy pokaz. Finalnie nikt nie wyciąga portfela nad erotycznym stoiskiem. Cycki pozostają w stanikach, a wibratory – w rękach Arety. Swoją drogą, są to ręce, które będą wiedziały, co z nimi zrobić.

W całym tym blichtrze i rozpasaniu cenowym udaje się jednak coś kupić. Florce (lat 3) na urodziny. Niespodziewanka edukacyjna. Rozbudzająca seksualność. Uprzedzając wszelkie pytania, zakup nie pochodzi ze stanowiska Arety. A seksualność rozbudza jeno dyskretnie i podprogowo. Książeczka z gąsiennicą, która na każdej stronie zjada co innego i w innej ilości. Uczy owoców, warzyw, liczb i penetracji. Książka kolorowa, z grubej tektury. Żeby przełożyć kartkę, trzeba włożyc palec do dziurki, która znajduje się na każdej stronie. Zawoalowany wątek penetracyjny. Subtelny i wysmakowany. Wprawdzie to książka bardziej dla chłopca, ze zrozumiałych powodów, ale wierzę, że i Florka się odnajdzie.

Finalnie folguję także i sobie. Bo w gruncie rzeczy człowiek jest tylko konsumpcyjnym egoistą. Ale idę w klasykę gatunku. Bransoletka z jeleniem. I książka o Ukrainie. Zestaw hipsterski jak pierogi z morelami i skwarkami. Ale to dopiero jutro. Na Najedzonych. Znowu w Forum Przestrzenie. Kolejna porcja hipsterów. Tym razem do wykarmienia. Dobranoc i smacznego.

strzalkos

​Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na lato i na Facebooka. Much love!

7 myśli na temat “Pokazówka z designu. Targowisko próżności.

  1. mauraisles

    Jak to wspaniale, ze zaobserwowalas mojego bloga! Dzieki temu wiem o Twoim. A tak cholernie nudze sie w pracy na emigracji, ze czytam i czytam, a w przerwach uzupelniam papiery :). Piszesz rewelacyjnie i w taki tez sposob umilasz mi prace, i nie musze juz czatowac do upragnionej 5 o’clock, bo przy Twoich tekstach pojawia sie ona nagle i zupelnie niezapowiedzana :).

    Polubienie

      1. mauraisles

        Wystepuje codziennie ;). Zaczynam prace o 7.30, a ze nie umiem jej sobie rozlozyc i leserowac, jak Anglicy, to koncze ja o 9, a pozniej zbijam baki do 17, wiec czytam i czytam :). Dobrze. ze jestes.

        Polubienie

  2. www.moroccanlamb.com

    Hi there! This post could not bee written any better!

    Reading though this post reminds me of my old room mate!
    He always kelt talking about this. I will forward this post to him.

    Farly certain he will have a good read.
    Thanks for sharing!

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.