Naleśniki po morderstwie raz. Czyli „Zaginiona Dziewczyna” (2014) Finchera.

„Zaginiona Dziewczyna”. Kolejna perełka Finchera. Myślałam, że nie zapieję z zachwytu głośniej niż nad „Grą” (1997) i Podziemnym Kręgiem (1999). I nie zapiałam. Ale mało brakowało.

Miło jest zobaczyć na ekranie Rosamund Pike z jej dostojną urodą, szlachetnie wygiętymi łukami brwiowymi. Szczególnie, że znowu nie tak często ją obsadzają. Klasyczna piękność, znana głównie z kostiumówek typu „Duma i Uprzedzenie” (2005) czy „Rozpustnik” (2004). Etatowa dziewczyna Bonda, ale to można powiedzieć o każdej blond piękności. Tutaj wyskakuje z powłóczystych sukien z epoki Jane Austen, żeby przywdziać coś bardziej dostosowanego do XXI wieku. I do morderstwa.

Kiedy dowiadujemy się, że tytułowa zaginiona dziewczyna jest faktycznie zaginioną dziewczyną, a nie zamordowaną dziewczyną, mam chwilę słabości i aż zasypiam z wrażenia. Tutaj film nie proponuje wiele więcej od innych produkcji typu hide and seek. Budzę się, jak Amy ścina i farbuje włosy na popielaty brąz na jakiejś obskurnej stacji benzynowej. Maskarada na miarę „Salt” (2010) z Angeliną Jolie. Choć ją i tak nie łatwo przebić. Jolie zmieniała kostium i kolor włosów co scenę.

Amy zmywa farbę z włosów, a ja sprawdzam na All Playerze, ile zostało do końca. Okazuje się, że to ledwo połowa filmu. Fincherowi udało się poskładać z istniejących elementów, nie istniejącą dotąd całość. A w XXI wieku to sztuka. Film można rozbić na kawałki, które już gdzieś widzieliśmy. Ale nie w takiej konfiguracji.

Pierwsza część wykorzystuje motyw granicy między rzeczywistością a fikcją. Nieszczęśliwa z małżeństwa Amy postanawia zaaranżować swoją śmierć tak, żeby jej mąż wyszedł na zabójcę. Udaje jej się to spektakularnie. Ale to już znamy.

Zmienia fryzurę, kupuje tani samochód i ukrywa się póki trwa śledztwo w sprawie jej domniemanego zabójstwa. To też znamy. Potem sprawy idą nie po jej myśli. Okradają ją z pieniędzy, a w pubie spotyka neurotycznie zakochanego w niej od liceum byłego chłopaka. Przyjeżdża z nim do jego wytwornej rezydencji, żeby być jeszcze bardziej zniewoloną niż w małżeństwie, od którego uciekła. I to znamy.

Jej wybawiciel staje się wkrótce jej oprawcą. Pozbywa się więc go. Szybko i sprawnie. Ostrym nożem. Gość toczy krew jak zarżnięty w pośpiechu wieprz. To też znamy. Amy wraca do męża. Cała w zaschniętej krwi. Potem co rano wita go z kotem na kuchennym blacie i talerzem parującym świeżo usmażonymi naleśnikami. Para występuje w telewizji, opowiada o odbudowanie relacji. Na napisach końcowych nienawidzą się bardziej niż na początku filmu.

Tego nie znamy. Nie w takim połączeniu. Jako widz czasów ponowoczesnych, jestem bliska zachwytu. On niespecjalnie. Zamyka komputer i odwraca się na bok. Dobranoc.

strzalkos

​Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na zimę i na Facebooka. Much love!

7 myśli na temat “Naleśniki po morderstwie raz. Czyli „Zaginiona Dziewczyna” (2014) Finchera.

  1. Brunon Bierżeniuk

    Na wstępie – jestem pod dużym wrażeniem całości. Myślę, że będę lubił… W każdym razie na pewno wszystko przeczytam religijnie. Dobre pisanie.

    David Fincher to jeden z moich żelaznych ulubieńców. Muszę jednak przyznać, że ta pozycja jest najsłabszą w całej jego filmografii i to bez wątpliwości. Nie ma w nim nic, co kocham w obrazach tego reżysera. Do tego stopnia, iż nie sądzę, że będę chciał dać filmowi drugą szansę.

    Film miał być przekombinowany, a jest do bólu przewidywalny i to zbyt szybko. Rozczarowanie. Morderstwa? Owszem, ale w takich arcydziełach, jak „Seven” czy doskonały „Skorpion”.

    Polubienie

  2. Pingback: Kto pierwszy rzuci żyletką? Gillian Flynn, „Ostre przedmioty”. | Kultura Korporacja Kraków

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.